niedziela, 16 sierpnia 2015

Falafel

Hej!

Uff. Zdążyłam. Miałam w planie zamieszczenie dzisiaj innego przepisu, ale będę musiała jednak zamienić je kolejnością. Wszystko przez zapach, który nie daje mi o sobie zapomnieć - piękny, ziołowy, głęboki...

Nie ma chyba na całym świecie wegetariańskiego bloga bez przepisu na falafel. Do dzisiaj był nim mój, ale jestem świeżakiem w tej branży, więc to wciąż wybaczalne. Mój pierwszy falafel przygotowałam na długo zanim przestałam jeść mięso. Można powiedzieć, że byłam jeszcze "mała" (zwłaszcza w kuchni i zwłaszcza w tej bezmięsnej). Nie za bardzo miałam jeszcze pojęcie jak się z tym właściwie obejść... Pamiętam jedynie zepsuty blender, a później dziabanie michy ciecierzycy widelcem. I jeszcze, że trwało długo. Bardzo, bardzo długo... Od tamtego czasu poznałam jednak kilka dodatkowych trików - takich jak na przykład maszynka "do mięsa", która zawsze wygra z blenderem, bo pozwoli zachować jednolitą, ale jednocześnie lekko grudkowatą konsystencję.  
Tak jak już pisałam wcześniej - od przepisów na Falafel roi się dosłownie wszędzie. Zarówno w Internecie, jak i w tradycyjnych książkach kucharskich. Tak jakoś się złożyło, że za każdym razem korzystałam z innej receptury. Do żadnego z przepisów nie przywiązałam się na tyle, żeby nie chcieć spróbować innego. I to absolutnie nie dlatego, że nie spełniały moich oczekiwań. Przeciwnie! Zaczęłam zauważać tendencję wzrostową. Ilekroć trafiałam na nowy przepis - okazywał się lepszy od poprzedniego.

Teraz falafel robię już właściwie "na oślep". Doprawiam "do smaku". Mieszam "na czuja". Czasem podstawową bazę urozmaicam przeróżnymi dodatkami. Raz formuję kotleciki, a innym razem pulpety. Czasami je smażę, a czasem piekę. Wam też polecam eksperymentowanie! Ale na dobry początek... :

Falafel


Składniki: 
- 500 g suchej ciecierzycy
- 2 małe cebule
- 3-4 ząbki czosnku
- 2 pęczki natki pietruszki (około 12 łodyżek)
- ok. 6 łodyżek świeżej natki kolendry (lub 2 łyżki suszonej)
- 2 łyżeczki kminu rzymskiego
- 3/4 łyżeczki kolendry
- 1/2 - 1 łyżeczka chili
- 1/2 łyżeczki pieprzu 
- 1/2 łyżeczki kminku
- 1½ łyżeczki soli
- 3/4 łyżeczki sody oczyszczonej 

- olej do smażenia (opcjonalnie)

Przygotowanie:

Ciecierzycę moczymy przez kilka godzin w zimnej wodzie (popularnie mówi się "przez noc", ale prawda jest taka, że nie wszyscy przygotowują falafel akurat rano, a jeśli ciecierzycę pomoczymy "przez noc", a później jeszcze do wieczora, może przez ten czas wypić za dużo). 


Następnie razem ze wstępnie posiekanym czosnkiem i cebulą, mielimy całość w maszynce "do mięsa". Moja pamięta aż trzy pokolenia przodków, ale ciągle spisuje się na medal!

Zioła siekamy bardzo drobno. Dodajemy do miski ze zmieloną ciecierzycą. Wsypujemy wszystkie pozostałe przyprawy i sodę oczyszczoną. Całość dokładnie mieszamy, lub wyrabiamy ręką. 

 
Gotową masę odstawiamy na jakiś czas w chłodne miejsce dla połączenia się aromatów. Po około pół godziny rozgrzewamy na patelni olej (ok 0,5 cm), lub nastawiamy piekarnik na 180ºC. W dłoniach formujemy pożądany kształt falafeli (u mnie - małe, lekko spłaszczone pulpeciki).


Smażymy ok. 2-3 minuty z każdej strony na bardzo mocno rozgrzanym oleju i odsączamy na papierowym ręczniku (wybrałam tą opcję)  lub pieczemy w piekarniku przez ok. 20 minut, obracając falafele po upływie połowy wymaganego czasu.


BONUS:

Tak jak wspominałam już powyżej - eksperymenty w kuchni to chyba największa skarbnica nowych (często jeszcze nieodkrytych) przepisów. Może Falafel ze szpinakiem wcale to tej kategorii nie należy, bo to połączenie dość "oklepane", ale przecież na to też ktoś kiedyś musiał wpaść... prawdopodobnie przypadkiem! 

Połowę porcji mojej masy zmieliłam raz jeszcze w maszynce razem z dwiema garściami świeżych liści szpinaku. Z tej części uformowałam burgery i żeby zachować je w bardziej "fit" konwencji - upiekłam w piekarniku bez dodatku tłuszczu...




Smacznego!


M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz